Wygrana z AP Dębiec

Wygrana z AP Dębiec

RELACJA TRENERA: Dzisiaj wygraliśmy kolejny ważny mecz ligowy, choć łatwo nie było. Grę po ziemi mocno uniemożliwiało małe, bardzo wąskie i nierówne boisko. Trzeba było zatem grać dłuższą piłką od bramki, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Wygrywamy jednak większość powietrznych pojedynków raz za razem tworząc dogodne sytuacje do zdobycia bramki w pierwszej połowie spotkania. Najpierw ładnie w pole karne gospodarzy wchodzi Wojtek i przy próbie strzału jest faulowany. Ja zamieniamy rzut karny na bramkę. 1:0. Następnie dwie dogodne sytuacje ma Damian, ale dwukrotnie zbyt daleko uciekła mu piłka, Wojtek strzela w słupek a po strzale Macieja i moim kapitalnie interweniuje miejscowy bramkarz. W końcu udaje się strzelić drugą bramkę, gdy przypadkowa piłka trafiła do Dominika, a ten płaskim strzałem umieszcza ją w bramce rywali. 2:0. W ostatniej minucie pierwszej połowy meczu robimy błąd przy wprowadzaniu piłki. Mateusz zagrywka wprost pod nogi rywala, który kieruje piłkę na naszą lewą stronę boiska, gdzie schodzi się większość naszych zawodników pozostawiając nie krytych rywali w polu karnym. Do jednego z tych zawodników właśnie trafia piłka i silnym strzałem nie daje on szans Bartkowi na skuteczną obronę. Do przerwy prowadzimy zatem 2:1, choć z przebiegu spotkania w tej części gry powinno być znacznie wyżej i bez straty bramki.

W drugiej połowie spotkania idzie nam dużo gorzej, mamy problemy ze stwarzaniem sytuacji strzeleckich i to nawet rywale są bliżej strzelenia wyrównującej bramki. Na szczęście parokrotnie wysokimi umiejętnościami popisuje się Bartek chroniąc naszą ekipę przed stratą gola. Nam w końcu udaje się wywalczyć rzut wolny na skraju pola karnego rywala. Mój słaby strzał wyłapuje z łatwością bramkarz gospodarzy, ale jest w takim szoku, że wyprowadzając piłkę podaje wprost pod nogi Krzysztofa Walkowiaka, który nie zastanawiając się uderza na bramkę, a piłka tuż obok słupka grzęźnie w bramce przeciwników i jest już 3:1. Dalej gramy słabo i to rywale częściej atakują naszą bramkę, na szczęście bez konsekwencji. W jednym z ostatnich fragmentów meczu obrońca gospodarzy przy wyprowadzaniu piłki podaje ją wprost pod moje nogi, a ja szybko zagrywam do nieobstawionego, stojącego na wprost bramki rywali, Rzeźnika, który jednak zamiast uderzyć z pierwszej piłki, postanowił ją najpierw przyjąć i tak długo zwlekał ze strzałem, że został zablokowany przez wracającego obrońcę. Chwilę po tym zdarzeniu sędzia kończy mecz, wygrywamy 3:1 zdobywając kolejne bezcenne 3 punkty. Brawo dla całej drużyny. Liczą się punkty, nie styl w tym przypadku.