RELACJA TRENERA: Wczoraj rozegraliśmy mecz ligowym z dobrze nam znaną drużyną Okonia z Sapowic. Okazało się, że miejscowa „murawa” bardzo się pogorszyła od ostatniego naszego na niej występu. W założeniu mieliśmy grać krótkimi podaniami od obrońców wykorzystując umiejętność naszej małej gry. W rzeczywistości okazało się być to niemożliwe. O ile na początku spotkania jeszcze nasi obrońcy w miarę udanie wyprowadzali piłki, to już zawodnicy linii pomocy zmuszeni grać pod kryciem nie radzili sobie z piłką w ogóle. Czuliśmy się tak, jakbyśmy grali piłką do rugby. Piłka przy pomocy murawy wyczyniała takie harce, że nie były one możliwe do opanowania. W związku z tym lepiej w mecz weszli oczywiście gospodarze, którzy oddali kilka zaskakujących strzałów z okolicy naszego pola karnego, z którymi jednak bardzo poprawnie radził sobie Bartek. Po jednej z kolejnych strat w środku pola, jeden z zawodników Okonia wyszedł do sytuacji sam na sam z Bartkiem, na nasze szczęście jednak przestrzelił. Po tej sytuacji zaczęliśmy w końcu dochodzić do głosu. Najpierw po idealnym podaniu Fabiana, sam na sam z bramkarzem gospodarzy znalazł się Maciej, ale również przestrzelił. Później oddajemy jeszcze dwa groźnie strzały głową, raz Maciej a drugi raz Krzychu po kornerze i to by było na tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę. Kończy się ona wynikiem bezbramkowym, co w tym momencie spotkania powinno jeszcze nas cieszyć, ponieważ mieliśmy gigantyczne problemy na początku meczu z opanowaniem miejscowego placu.
W drugiej części gry porzuciliśmy pomysł krótkiego grania i okazało się, że dużo lepiej od gospodarzy radzimy sobie w górze. Błędów nie popełniali obrońcy, przez co zespół Okonia w drugiej połowie nie zagroził nam ani razu. Z kilku wykonywanych przez nich rzutów wolnych tylko jeden był celny, gdzie Bartek nie miał kłopotów z jego obroną, pozostałe mijały cel. My mieliśmy trzy świetne szanse na zmianę rezultatu. Najpierw idealne podanie Krzycha do Macieja wyprowadza go do kolejnej sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Górą jest tu jednak miejscowy goalkeeper. Następnie po rzucie wolnym ze środka boiska bardzo mądrze zachowuje się Fabian, który nie czekając na gwizdek sędziego próbuje lobować daleko wysuniętego bramkarza Okonia. Ten jednak w ostatniej chwili zdążył wybić piłkę końcówkami palców a strzał był naprawdę dobry. Najlepszą sytuację mamy jednak w samej końcówce spotkania. Po podaniu Rzeźnika sam przed prawie pustą bramką (bramkarz był odwrócony w drugą stronę i nawet nie widział naszego zawodnika) znalazł się Piotr. Wystarczyło trafić w bramkę, Piotrowi się to jednak nie udało, nie można jednak mieć pretensji, gdyż na takiej nawierzchni nie było to wcale łatwe. Mecz kończy się wynikiem 0:0 i jedyne z czego należy się cieszyć, to to,że nikt z nas nie połamał sobie nóg. Szkoda trochę tego wyniku, bo patrząc na przebieg drugiej połowy powinniśmy zgarnąć 3 punkty. Nie udało się, więc uszanujmy chociaż ten jeden