RELACJA TRENERA: Dzisiaj niemal w samo południe rozegraliśmy przedostatni mecz ligowy w Psarach Polskich z zespołem Lidera Szczytniki Czerniejewskie. Warunki trudne dla obu drużyn – gorąco, wysoka trawa utrudniająca bieganie. Zdecydowanie lepiej z nimi w pierwszej połowie radzą sobie gospodarze. Mają więcej sytuacji strzeleckich, choć głównie grają stosują daleki wykop z stronę rosłego i szybkiego napastnika, za plecy obrońców, z czym jednak my nie potrafimy sobie poradzić. Pierwsza bramka dla Lidera pada właśnie w ten sposób, piłka wrzucona w pole karne za plecy naszych obrońców i strzałem głową pokonany zostaje Cris. Drugą tracimy po indywidualnej akcji jednego z przeciwników, który ograł 3 naszych graczy, wszedł w pole karne i oddał precyzyjny strzał. Gospodarze mieli jeszcze więcej okazji w tej części gry, lecz ich nie wykorzystali, my próbowaliśmy się odgryzać, ale nasze próby były raczej mało przekonujące, najczęściej czegoś brakowało na końcu akcji, albo dobrego dogrania lub w ostateczności odpowiedniego strzału. Do przerwy przegrywamy 0:2, jak najbardziej zasłużenie.
Drugą połowę również zaczynamy dość niemrawo, szybko tracimy bramkę, po stracie piłki w środku pola, gospodarze wychodzą więc z przewagą w nasze pole karne i kończą akcję strzałem na bramkę przy którym Cris jest bezradny. 0:3 Podobnie jak w poprzednim meczu wtedy właśnie bierzemy się do pracy. Najpierw w doskonałej sytuacji jest Hubert, ale zamiast strzelać próbuje podawać (nieskutecznie), następnie Damian trafia z rzutu wolnego w słupek. Po chwili jest już 1:3 a strzelcem bramki jest Damian, który uderzył z pola karnego. Po minucie strzelamy bramkę na 2:3 a całą akcję wykończa Maciej. Po chwili kolejne dwie okazje, najpierw minimalnie niecelny strzał z pola karnego oddaje Damian a następnie ja wchodzę w pole karne pod bramkę rywala, jednak moje podanie wzdłuż bramki nie znajduje adresata. Jest jeszcze wysokie przejęcie piłki przez Palnika i próba rozegrania akcji pomiędzy mną a Maciejem, ale kończy się to tylko rzutem rożnym po którym trafiamy strzałem głową w poprzeczkę (w tym tłoku nie zauważyłem kto strzelał😉). Dużo tego było, mieliśmy już praktycznie rywala na widelcu i wydawało się tylko kwestią czasu kiedy strzelimy kolejne bramki. Przerwa na wodę a po niej do akcji wkraczają sędziowie. Najpierw rzut rożny dla gospodarzy, przy którym jestem faulowany przez przeciwnika. Najpierw ściągnął mnie do ziemi zapaśniczym chwytem a później jeszcze przygniótł kolanem, ale stojący metr od zdarzenia sędzia nie chce tego widzieć. Najgorsze, że w miejsce w którym upadłem spadła również piłka, więc drugi z zawodników Lidera mógł uderzyć do bramki, ja natomiast nie mogłem interweniować, gdyż cały czas byłem przytrzymywany rękoma przez rywala. W ten sposób tracimy bramkę na 2:4.
Wiem, że nie powinienem się w tym momencie tak zachować, ale kompletnie puściły mi nerwy, rzuciłem się na sędziego, za co otrzymałem drugą w tym meczu żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną czym osłabiłem nasz zespół. Przepraszam Was wszystkich, chociaż na samą myśl tego zdarzenia do teraz mną trzęsie. Wiem,że było już tylko 7 minut do końca, ale w pełnym składzie może moglibyśmy się jeszcze pokusić o strzelenie dwóch kolejnych bramek a tak było już bardzo trudno, choć do końca próbowaliśmy. Całą zabawę popsuł w końcówce sędzia liniowy. Gospodarze zagrali swoje ulubione zagranie na lagę, spalony był chyba z dwu-metrowy, ale liniowy go nie zauważył. Spodobał mu się Palnik, bo stwierdził, że on złamał linię, tyle tylko,że Palnik był jeszcze jakieś 2 metry przed Mateuszem, nie mówiąc już o rywalu, więc nie wiem skąd to się sędziemu wzięło. Przegrywamy cały mecz 2:5, uczciwie trzeba powiedzieć, że przespaliśmy pierwszą połowę, tam jest główna przyczyna naszej porażki. W drugiej połowie byliśmy drużyną już zdecydowanie lepszą i myślę,że z czasem doszlibyśmy rywala a może nawet wyszli na prowadzenie. W tej sytuacji i tak chciałem pogratulować postawy drużynie, choć na myśli mam tu raczej drugą połowę (pierwsza była raczej słaba). Brawo za walkę do końca!!!!