Orły Plewiska – KSGB Manieczki 1:2 (0:2)

Orły Plewiska – KSGB Manieczki 1:2 (0:2)

Dzisiaj rozegraliśmy mecz z kolejną drużyną z czołówki tabeli, ponosząc skromną porażkę 1:2. Pierwsze 5 minut meczu wyglądało dla nas całkiem obiecująco. Gramy wtedy naprawdę dobrze i mamy też jedną doskonałą okazje na wyjście na prowadzenie, gdzie po ładnej wrzutce przez Fabiana z rzutu wolnego, celnie głową uderza Bartek, ale kapitalną interwencją popisuje się bramkarz gości. Po upływie pierwszych 5 minut gramy coraz gorzej, bardzo duże problemy zaczyna mieć na lewej stronie obrony Paweł, słabo funkcjonuje zwłaszcza środek pola i to zarówno w odbiorze, jak i w rozegraniu. Drużyna z Manieczek jednak niezbyt chętnie z tego korzysta. Do 25 minuty nic się właściwie nie dzieje. Wtedy właśnie otrzymujemy pierwsze ostrzeżenie, po wrzuceniu piłki przez rywali w nasze pole karne, ewidentnie ręką piłkę zagrywa Hubert i to dwukrotnie. Na nasze szczęście nie zauważa tego sędzia. Po chwili sami mamy doskonałą okazję do zdobycia bramki. Doskonale obsłużony przez Palnika Hubert wychodzi sam na sam z bramkarzem gości i fatalnie pudłuje. Pierwszą bramkę tracimy w 30 minucie, strata piłki na naszej lewej stronie boiska, zbyt późna reakcja dwójki naszych środkowych pomocników usiłujących piłkę wybić. W efekcie zarówno Dawid, jak i Bratek trafiają piłką w przeciwnika a ta odbita w ten sposób wpada w nasze pole karne, gdzie najszybszy jest napastnik zespołu z Manieczek, który plasowanym strzałem pokonuje bezradnego Crisa. 0:1. W 36 minucie jest już 0:2. Piłkę na środku boiska przejmuje zawodnik rywali, bardzo blisko niego jest Bartek, ale kompletnie nie kwapi się z atakiem na przeciwnika aby akcje w zarodku przerwać (pomimo moich dość głośnych uwag na ten temat a stałem blisko). Zawodnik ten podprowadza piłkę pod nasze pole karne i zagrywa prostopadle do partnera, który z bardzo podobnej pozycji jak poprzednio pokonuje rozpaczliwie próbującego interweniować Crisa. Do końca pierwszej połowy działo się już niewiele i wynik nie ulega zmianie. Przegrywamy zasłużenie 0:2, pomimo, że drużyna z Manieczek nie pokazała niczego wielkiego, my natomiast graliśmy bardzo słabo. Przegraliśmy przede wszystkim walkę o środek pola i to zarówno w powietrzu, jak i na poziomie murawy.

 

W przerwie nie mającego dzisiaj najlepszego dnia Pawła zastępuje Mateusz. Pierwsze minuty wyglądają nieznacznie lepiej niż końcówka pierwszej połowy. Dwukrotnie bardzo ładnie z rzutu wolnego uderza Fabian. Za pierwszym razem obija poprzeczkę, natomiast za drugim bardzo dobrze broni goalkeeper gości. W tym okresie powinien być również podyktowany dla nas rzut karny, gdyż ewidentnie w polu karnym jest faulowany Maciej. Sędzia, pamiętając chyba o sytuacji z pierwszej połowy, dla równowagi nie odgwizduje karnego również w naszą stronę. Nasz lepsza gra trwała jednak niespełna 10 minut. Później wróciliśmy do stylu „na lagę” z pierwszej połowy. W ogóle nie chcemy grać przez środek pola, gra skrzydłami nie funkcjonuje, przegrywamy większość powietrznych pojedynków a jak już uda się piłkę sprowadzić do ziemi, to najczęściej jest ona zagrywana niecelnie. Dobrze gramy tylko w obronie, choć przeciwnik nie zmusza do jakiegoś nadmiernego wysiłku. Próbując zwiększyć szybkość na skrzydłach wpuszczam Sławka za Szczurka. Ponieważ nie przynosi to efektów, 5 minut później dokonuje podwójnej zmiany. Za zmęczonego Dawida wchodzi Kamil, ja natomiast zastępuję bezproduktywnego Fabiana. W dalszym ciągu jednak z maniackim uporem próbujemy grać na lagę, mimo, że kompletnie w takiej grze nie umiemy się odnaleźć. Wszystko dalej wygląda tak, jak w ostatnich 40 minutach pierwszej połowy. Nikt nie chce grać krótkimi podaniami, przenosząc powoli akcje w strefę obronną rywala, każdemu się spieszy a czasu mamy przecież jeszcze sporo. Taka gra oczywiście do niczego nie prowadzi, rywale grają podobnie i z podobnym skutkiem. Na 10 minut przed końcem na boisku pojawia się Rzeźnik, zastępując Krzyśka. Przechodzimy na grę trójką obrońców a pozostałych graczy przesuwamy wyżej. Stawiamy wszystko na jedną kartę. Efekt przynosi to dopiero w doliczonym czasie gry. Piłkę do poziomu murawy sprowadza Maciej, zagrywa w pole karne do wbiegającego Sławka, który przedłuża podanie do Huberta. Tym razem Hubert się nie myli. 1:2. Na więcej nie starczyło nam czasu i chyba jednak dzisiaj również umiejętności. Po dobrych 3 meczach przyszedł kryzys i wróciły stare demony z Rudnik. Gra na lagę nie jest, nie była i nie będzie nigdy naszą mocną stroną!!! Tak grać po prostu nie możemy!! Poza tym część zawodników miała dzisiaj ewidentnie słabszy dzień. Ja rozumiem, że nie jest łatwo utrzymać wysoką formę przez kilka meczów z rzędu, ale szkoda, że dotyczyło to nie jednego zawodnika, lecz czterech a do tego jeszcze na skrzydle biegał z przymusu nominalny obrońca. Mam tylko nadzieję, że przyczyną tego stanu rzeczy nie był syndrom wczorajszego dnia w przypadku żadnego z Was. Trzeba się otrząsnąć i wrócić do grania prezentowanego w poprzednich spotkaniach. Najbliższa okazja już za tydzień. Szkoda straconych punktów, ale najbardziej boli „styl” gry zespołu. Rywale nie zagrali nawet dobrze, ale mądrzej, potrafili wymienić więcej podań pomiędzy sobą, wygrywali większość pojedynków powietrznych i opanowali środek pola. Dlatego wygrali i pomimo,że bardzo skromnie, bo tylko 2:1, to jednak jak najbardziej zasłużenie.