Jastrząb Rudniki – Orły Plewiska (5:2)

Jastrząb Rudniki – Orły Plewiska (5:2)

Mecz z ligowym sąsiadem w tabeli przegrywamy w przedziwnych okolicznościach. W pierwszej połowie drużyna gospodarza gra od nas znacznie lepiej. Zostawiamy zbyt dużo miejsca przed polem karnym co owocuje bardzo dużą liczbą strzałów właśnie z tego miejsca na naszą bramkę, raz drużyna Jastrzębia trafia w słupek, raz w poprzeczkę, w pozostałych przypadkach bez zarzutu spisuje się Bartek. My w całej pierwszej połowie mamy tylko trzy okazje bramkowe, za to wszystkie znakomite, dużo groźniejsze od akcji gospodarzy. Pierwsza z nich kończy się bramką dla nas, po znakomitej akcji, wymianie kilku podań pomiędzy Palnikiem i Maciejem, w efekcie końcowym piłka trafia do Fabiana, który plasowanym strzałem z pola karnego umieszcza ją w siatce rywala. Po chwili stu procentową sytuacją ma Karol, który po bardzo ładnym wrzuceniu piłki za obrońców znalazł się sam na sam z bramkarzem, który już wcześniej wyskoczył w górę, więc wystarczyło tylko piłkę skierować po ziemi do bramki, Karol jednak nie mógł się zdecydować czy strzelać czy jeszcze podawać i wyszedł z tego bardzo słaby i niecelny strzał. Przed końcem pierwszej połowy jeszcze jedną sytuację sam na sam z bramkarzem Jastrzębia miał Wojtek, który próbował go lobować, zamiast oddać strzał po ziemi (bramkarz ponownie był już w górze) i znowu piłka minęła bramkę. Także do przerwy wygrywamy 1:0, pomimo, że powinniśmy wyżej. Z przebiegu gry jednak powinni prowadzić gospodarze, gdyż stwarzali więcej sytuacji, jednak nasze trzy były o wiele groźniejsze a liczy się to co w sieci o czym miała przekonać druga połowa.

W przerwie dokonujemy jedynej możliwej zmiany. Mianowicie za spieszącego się na mecz Lecha z Legią (sic!, wszyscy chcieliśmy to spotkanie obejrzeć!!!) wchodzi nie do końca przygotowany Kamil. Początek drugiej połowy układa się jednak dla nas bardzo dobrze. Na samym jego początku ładną akcją indywidualną popisuje się Palnik, który na samym końcu wykłada piłkę Bobrowi, a ten podwyższa wynik na 2:0. W przeciągu następnych 10 minut tracimy dwie kuriozalne bramki. Pierwszą po rzucie wolnym z ok. 35 metra, wydawało by się z zupełnie nie groźnej sytuacji. Wrzutka w pole karne, gdzie żaden z naszych zawodników nie dotyka piłki, pomimo,że odbiła się tam chyba ze cztery razy, nie dotyka jej także żaden z zawodników gospodarzy i ku największemu zaskoczeniu zasłoniętego Bartka wpada ona do naszej bramki. 1:2. Po upływie niespełna 5 minut, zawodnicy z Rudnik ponownie wykonują rzut wolny, niemal z tego samego miejsca. Rzut wolny jest wykonany identycznie, z tym, że piłka tym razem nie idzie w światło bramki. Po raz kolejny żaden z naszych zawodników nie kwapi się do wybicia piłki z pola karnego, a pech chce,że na dalszym słupku czekał na okazję zawodnik rywali, który strzałem od poprzeczki umieszcza piłkę w bramce. 2:2 (a pro po wydaje się, że rywale już wcześniej umieścili piłkę w bramce po wrzutce z prawej strony boiska i kilku strzałach, gdzie rozpaczliwie interweniowali nasi zawodnicy, sędzie jednak uznał, że piłka nie przekroczyła linii bramkowej). Po utracie drugiej bramki kontuzji doznaje Krzysiu, który jednak kontynuuje grę (na stojąco), ale po prawdzie gramy już w 10-ciu. Właśnie po podaniu Krzysia doskonałą sytuację na wyprowadzenie nas na prowadzenie ma Maciej, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywala zamiast strzelić w prawy lub lewy róg bramki strzela prosto w bramkarza a że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, po chwili tracimy trzecią bramkę. Przy próbie wyprowadzenia piłki fatalny w skutkach błąd popełnia Mateusz i zawodnik gospodarzy bezbłędnie wykorzystuje sytuacją sam na sam z naszym bramkarzem. 2:3. W tym momencie zmuszeni jesteśmy grać trójką obrońców w linii, gdyż Krzysiu nie nadaje się do gry a jeszcze zaczyna kuleć Fabian. Naciskamy rywala, ale niestety dla nas kończy się to kontrą po której zawodnik Jastrzębia pokonuje słabym strzałem Bartka w sytuacji sam na sam. Tym razem Bartek powinien zachować się dużo lepiej, gdyż piłka przeleciała mu po prostu pod brzuchem. Ostatnią bramką tracimy praktycznie w ostatniej akcji meczu, gdzie niezrozumiałym podaniem górą do naszego bramkarza popisuje się Mateusz a ten z kolei, pomimo iż piłkę nawet nieźle przyjął, następnie zagrywa na tyleż nieprecyzyjnie, że znalazła się ona pod nogami przeciwniki, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w naszej bramce. Wynik końcowy 2:5.